Byłam bardzo podekscytowana ale i ciut stremowana, bo dawno nie pracowałam z żadnymi dziećmi prócz swoich własnych.
Muszę przyznać że uwielbiam to miejsce, "Edward" ma w sobie coś niepowtarzalnego, ciepłego i domowego, nie sposób jest się nie odprężyć.
Maiłam również małe obawy co do filcowania z takimi maluszkami jak 3 latki, ale przecież wystarczy dać dziecku trochę wody i mydła… Jedna urocza dziewczynka, nie specjalnie nawet zainteresowana była wełną, rozanielona masowała śliską od baniek mydlanych folie bąbelkową i widać miała sporo frajdy.
No więc pierwsze koty za płoty i muszę przyznać, że to było przemiłe doświadczenie, bardzo pouczające.


Filcowanie ma działanie wręcz terapeutyczne, jak zauważyła jedna z mam, uczy cierpliwości i daje wiele radości z tego, co można wyczarować z tak niepozornego wełnianego puchu.



Mam wielką nadzieję, że jeszcze kiedy mnie zaproszą i będę mogla filcować z dzieciakami.
Tym czasem ja dopiero umieściłam relacje z dnia dziecka, a to już wakacje! Jutro urodzinki mojego dumnego sześciolatka a dziś dzień taty! Spieszę również z wystawieniem relacji z filcowania w Wieprznicy... czas mija, dzieci rosną, mój Fryderyk już raczkuje i trzeba już szykować zasieki.
Uciekam a dla wszystkich ojców, w szczególności dla mojego taty, dedykacja muzyczna:
Baaardzo fajne warsztaty:) Pozdrawiam i życze udanych wakacji:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Kaprysiu:)Zawsze moge na Ciebie liczyć.
OdpowiedzUsuń